To przecież właśnie od nas zależą takie rzeczy, gdy przestaniemy stawać okoniem, gdy nas moralnie zgniotą, zakrzyczą to rzeczywiście nadzieja umrze ostatnia pomimo, że wciąż żywi staniemy się zombiakami, co to ślepo za systemem.
Trzeba wzajemnie siebie upewniać, umacniać w prawdzie, pilnować na ścieżce. Wtedy tylko z głosów i przekazów naszych wyniknąć może dobro. Wiadomka że nie o wspólne dobro chodzi a o osobiste, w ogólnym rozrachunku jednak, wyjdzie na to samo.
Czy to jest życzeniowe myślenie czy nie, to praktycznie bez znaczenia, jak długo da się siać takie ziarenka wolności, tak długo należy to robić. Coś zakiełkować musi. Offtopowo się robi ale taką rezygnację wyczytałem, że nie mogłem zostawić Cie z nią obojętnie.
Jeszcze nic nie jest przesądzone, tylko trzeba o tym wspominać, tylko trzeba gardę trzymać. A jak wola słabnie to stare posty satoshiego i finleja poskrolować tam to dopiero są wielkie słowa.
Kiedy natknąłem się na Bitcoina na początku 2010, miałem dokładnie taką wizję i marzenia jak opisujesz, że za parę lat lub może dekadę, będziemy się cieszyć wolnym pieniądzem i powoli wszystkie waluty fiducjarne, same odejdą do lamusa jako relikt przeszłości. Niestety mój optymizm w dużej części wyparował, bo minęło dokładnie 10 lat, a zmiany, które zaszły w krypto, a przede wszystkim samym Bitcoinie nie powalają na kolana.
Pojawiło się po drodze tyle problemów, że trudno było zostać optymistą, skoro widzisz gołym okiem, że sprawy nie mają się za dobrze. Zaczęło się chyba od tego, że BTC tak naprawdę nie jest zupełnie anonimowe i każdego można wyśledzić, jeżeli nie zabezpieczy się odpowiednio. To był dla mnie trochę taki zimny prysznic, bo to była przecież jedna z podstawowych zalet Bitcoina.
Później było już tylko gorzej, kiedy trwały dyskusje nad wielkością bloków, segwitem, LN, wyborem developerów. Następnie był fork do BC i podział społeczności, który wywołał wojnę i masę FUDu, a we mnie obudził przekonanie, że nasze cele i marzenia z 2010 roku raczej nie zostaną osiągnięte. Czemu?
Odpowiedź jest prosta, moim zdaniem straciliśmy wspólny cel, a tym samym siłę do przeprowadzenia wszystkich potrzebnych zmian, bez których ciężko myśleć o dominacji BTC na świecie. Podzielona społeczność zaczęła się zwalczać i zamiast jednego wspólnego celu, zrobiło się kilka różnych, a co najgorsze teraz celem niektórych jest zdetronizowanie BTC, a to już zupełnie inna bajka niż 10 lat temu, kiedy to społeczność Bitcoinowa była najsilniejsza i wydawało się, że nic nie jest w stanie nas zatrzymać. Ostatnie dwa lata dołożyły tylko gwoździ do trumny moich marzeń razem z kolejnym forkiem do BSV, hash wars, bear market, alty tracące 99% wartości, no i oczywiście sprawa CW jako twórcy BTC przelała czarę goryczy.
Pomimo wszystko Twoja słowa dodały mi trochę otuchy i powinno być więcej takich ludzi, którzy potrafią nawet w najgorszych czasach pokazać światełko w tunelu.